Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
34

może dwadzieścia cztéry, mocno rumiana, jasno blondynka, z oczyma na wierzchu głowy, niskiego wzrostu; lecz w ruchu znać jakąś pewność, która mocny charakter znamionuje; wziętoby ją nawet za odważną, gdyby nie nosiła spodnicy.
— «No cóż tam, mój miły? co to za sposób tłuc talerze, żeby nas zobaczyć?.. Boże, mój Boże! co za zbytek! pannom się to bardzo podobało!...»
To mówiąc Franusia rzuca się na sofkę stojącą na przeciw łóżka i zajada wiśnie, które w chustce przyniosła.
— «Jeżeli myślisz, że to mój wynalazek, to się bardzo mylisz», odpowiada trochę zagniewany Robino; «to ten pisarek, nic mi nie mówiąc... Nie rzucajże mi pestek na pokoj! bardzo proszę...»
— «Wielka rzecz, to się zamiecie — Mój Boże! miejże przecię uwagę, wolałżebyś, żebym je połykała narażając się na Bóg