Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tego ranka więc wielka myśl o znikomości, a z nią razem i świadomość: być dobrym jest rozumniej, niżeli być złym — puściła korzenie w serce Moung Dammo. Korzeni tych jednakże nigdy już wyrwać nie podobna. Chociażby bardzo wolno kiełkowały i puszczały pędy, jednakże i kiełkować i puszczać pędy będą, aż nakoniec pojawi się kwiat, a na jego miejscu z czasem — i owoc. Moung Dammo rozpoczął akt wielkiego wyrzeczenia się.
Żona Moung Dammo wkrótce zauważyła, że małżonek jej więcej niżeli w jednym kierunku stał się zupełnie innym człowiekiem. Często rozmyślała, jaka mogła być tego stanu rzeczy przyczyna, ale niczego wymyślić nie mogła. Sama nie poczuwała się zgoła do żadnej winy. Nie było między nimi żadnego nieporozumienia. Oboje małżonkowie zawsze czule się kochali, a miłość ta tak serdeczna wzniosła dokoła nich rodzaj tamy, oddzielającej ich od reszty świata. Dla Moung Dammo ponoszenie trosk znaczyło jedynie: troszczenie się o swą rodzinę. Wszyscy inni ludzie byli dla niego obcymi, stojącymi nazewnątrz. Tak przynajmniej bywało do tej pory. Cóż miało znaczyć to nadmierne rozdawanie jałmużny? Małżonek jej zdawał się obecnie wszystkich stawiać na tym samym stopniu, co