Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i nie odpowiedziała ani słowa. Moung Dammo opuścił dom cichaczem. Sam nie zdawał sobie jasno sprawy z tego, co mu czynić należało. Zdawał sobie jasno sprawę z jednego tylko, że nie mógł przecie dopuścić do śmierci swego dziecka jedynie tylko z braku kilku dawek chininy.
Pod biczem tej myśli wybiegł z domu. Ale jak tu zyskać pieniądze? Im więcej rozmyślał, tem wolniej szedł. Ale oto już znalazł się w mieście. Co czynić? Co czynić?! — Czy miał prosić dawnych znajomych o pół rupji? — Niemożliwe! Moung Dammo, były sędzia, zdecydował się żebrać na rogu ulicy. Płaszcz, jaki noszą wieśniacy, narzucił na głowę, i usiadł na najniższym stopniu pagody w miejscu, w którem siedzą wszyscy żebracy.
Przez jedną chwilę był spokojnym, siedząc na kamieniu. Zaczął nawet rozmyślać.
— To, że siedzę tutaj obecnie na ulicy i żebrzę o kilka annów dla swego dziecka, musi być skutkiem jakiegoś błędu w mojem życiu. Jeżeli tego błędu nie znajdę, to im dalej będę swój rachunek życiowy prowadził, tem większym będzie ów błąd. — Gdybym mniej dawał, gdybym mój urząd zatrzymał, nie byłbym potrzebował siedzieć tutaj. W ten sposób jednakże