koronę z czaszek ludzkich, na szyi zaś naszyjnik z ludzkich czaszek. Z skóry słoniowej, pokrywającej plecy, spływały krople krwi.
Gdy Gautama ujrzał wszystkich wiernych, leżących tam i trących czołem o ziemię, zapytał:
— Kto to taki?
Ludzie odparli na to:
— Czyż nie znasz Mahakali, pana czasu, Wszechniszczyciela?
— Czy Mahakala jest śmiercią?
— Nie wiemy tego.
— Czy Mahakala jest życiem?
— Nie wiemy tego.
— Dlaczego więc modlicie się do Mahakali?
— Nie wiemy tego. Nasi ojcowie modlili się do niego — i ojcowie naszych ojców.
Wtedy pomyślał sobie Gautama:
— A toż ogłupiali głupcy. Głupców nie chcę — i poszedł dalej.
Kiedy znowu przez wiele dni wędrował, doszedł do Hastinapura, miasta słoni. Tam panował gwałtowny monarcha, posiadający dwadzieścia tysięcy słoni bojowych i sto tysięcy wojowników. A mieszkańcy tego miasta przebywali pod ich osłoną w dostatku i bezpieczeństwie.
Gdy tedy Gautama wszedł do miasta i ujrzał
Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/144
Wygląd
Ta strona została przepisana.