Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Szacunku godzien — cóż mi z tego przyjdzie? Jakże mogę aż trzy lata czekać?! Czyż śmierć nie może przyjść jutro, a nawet i dzisiaj? Niezwłocznie pragnę ją pokonać, aby nakoniec mieć spokój.
Wtedy stary uśmiechnął się znowu i rzekł:
— Idź tedy do starca z góry.
— Z jakiej góry? — spytał Gautama.
— Z góry Meru.
— W jaki sposób mogę się tam dostać?
— Idź ciągle wzdłuż tego świętego Gangesu aż do miejsca, w którem rzeka z niebieskawo połyskującej rozpadliny lodowcowej wypływa. Tutaj to ujrzysz górę Meru.
— Ale po czemże ją poznam?
— Gdy ty ją ujrzysz, ona ujrzy ciebie.
— A jakże mam poznać starca z góry?
— Gdy on ciebie zobaczy, i ty go zobaczysz.
Gautama podniósł się w milczeniu, aby z miejsca wędrówkę swą rozpocząć. Stary wołał atoli za nim:
— Ale zapamiętaj sobie jeszcze to jedno, mój synu! Gdy miasta ludzkie poza sobą pozostawisz, znajdziesz się na obszernych pustyniach piaszczystych i na nieskończonych polach śniegowych. Tam nie wolno ci nosić czerwonej su-