Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dopóki kocham, jestem wystawiona na możliwość podobnych udręczeń. Już ta sama możliwość przeraża mię. Pytam się tedy: w jaki sposób mam się uchronić od tej możliwości? Osądź sam. Czy istnieje inna droga, jak tylko zupełne wyrzeczenie się miłości? Ach, mój kochany, tak jestem smutna, gdy o tobie myślę; ale doznaję takiego uczucia, jakobym wszelką miłość przemyślała, tak jak ogień zagajnik wypala. Jaśniej, niżeli kiedykolwiek przedtem cokolwiek wiedziałam, wiem obecnie. Nie mogę należeć do ciebie tak samo, jak do nikogo innego. Postanowiłam pójść prostą drogą spokoju i pewności. Zanim wrócisz z Madrasu, mnie i matkę moją obejmą już mury klasztorne. Matka moja powiada wprawdzie, że i w domu można prowadzić życie pełne pewności. Ale poco przypadkowi dawać więcej pokarmu, niżeli koniecznie potrzeba, aby walczyć z naszą ułomnością? Postanowienie moje jest niezłomne. A więc żegnaj mi! Ach, mój najdroższy, ileż ci sprawiłam cierpienia. Jakże źle odwzajemniłam ci się za twą wierność i zaufanie! Gdybyś widział łzy, które obecnie po mych policzkach cieką, pewnie nie doznawałbyś gniewu, lecz spółczucia. Ale nie myśl, aby mię cokolwiek mogło zachwiać w mojem postanowieniu. Czynię to nie z rospaczy, lecz ponieważ