rzeczy w istocie złych, ponieważ uważają je za dobre, jak tgo historyą kościelna daje przykłady? To nie przeszkadza, wedle Ojców, iż zgrzeszyli w tej okoliczności.
Inaczej, w jaki sposób sprawiedliwi mieliby ukryte grzechy?[1] W jaki sposób byłoby prawdą, iż sam tylko Bóg zna ich wielkość i liczbę; iż nikt nie wie czy jest godzien miłości czy nienawiści;[2] i że najświętsi muszą wciąż trwać w obawie i drżeniu, mimo że nie czują się winni niczego, jak powiada św. Paweł o sobie samym?[3]
Przyznaj tedy, mój Ojcze, że przykłady tak sprawiedliwych jak grzeszników zarówno obalają warunek który ty przyjmujesz do grzechu, to jest aby znać zło i miłować dobro jemu przeciwne. Zamiłowanie bezbożników do grzechu dostatecznie świadczy, iż nie mają oni żadnego pragnienia cnoty; miłość zaś, jaką mają sprawiedliwi dla cnoty, świadczy wyraźnie że nie zawsze mają świadomość grzechów, które, wedle Pisma, popełniają codziennie.
I tak dalece prawdą jest iż sprawiedliwi grzeszą w ten sposób, iż wręcz rzadkiem jest aby wielcy święci grzeszyli inaczej. Jak bowiem pojąć, aby te dusze tak czyste, które tak pilnie i żarliwie unikają najmniejszych rzeczy zdolnych nie podobać się Bogu, skoro tylko je spostrzegą, a grzeszą wszelako codziennie, aby te dusze, powiadam, miały, za każdym razem przed upadkiem, świadomość swej niemocy w danej