Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Raczej wszyscy ścierpimy męczeństwo, rzekł Ojciec, niżbyśmy się mieli zgodzić na ugruntowanie łaski wystarczającej w rozumieniu Jezuitów, skoro św. Tomasz, którego przysięgliśmy trzymać się do śmierci, był jej wręcz przeciwny.
Na to przyjaciel mój, surowszy odemnie, rzekł: Nie, mój Ojcze, zakon wasz otrzymał zaszczyt, z którym źle sobie poczyna. Opuszcza tę łaskę którą mu powierzono, i której nie poniechano nigdy od stworzenia świata. Ta zwycięska łaska, oczekiwana przez patryarchów, przepowiadana przez proroków, przyniesiona przez Jezusa Chrystusa, głoszona przez św. Pawła, wykładana przez św. Augustyna, największego z Ojców, utrzymywana przez tych którzy poszli jego śladem, potwierdzona przez św. Bernarda, ostatniego z Ojców, podparta przez św. Tomasza, anioła Szkoły, przekazana przezeń waszemu Zakonowi, poparta przez tylu waszych Ojców, i tak chlubnie broniona przez waszych zakonników za papieży Klemensa i Pawła; ta skuteczna łaska, którą złożono jak skarb w wasze ręce, iżby w świętym wiecznotrwałym Zakonie miała kaznodziejów, którzyby ją głosili światu po wsze czasy, jest oto jakoby opuszczona dla tak niegodnych pobudek. Czas, aby inne ręce uzbroiły się dla jej obrony: czas aby Bóg powołał Doktorowi Łaski nieustraszonych uczniów, którzy, obcy więzom świata, służyliby Bogu dla Boga. Łaska może snadnie stracić obrońców w Dominikanach; ale obrońców nie zbraknie jej nigdy, tworzy ich bowiem sama swą wszechpotężną mocą. Żąda czystych i swobodnych serc, i ona sama