Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niksem duchów, nie wyciągnął tego samego wniosku z tej samej zasady. Przytoczywszy bowiem ową maksymę Vasqueza, konkluduje: Iż w tej kwestyi, mianowicie czy bogaci są obowiązani dawać jałmużnę ze swego zbytku, mimo iż mniemanie które ich do tego skłania jest prawdziwe, nie zdarzy się nigdy, albo prawie nigdy, aby ich obowiązywało w praktyce. Przytoczyłem jeno dosłownie ten ustęp. Cóż to więc znaczy, moi Ojcowie? Kiedy Diana przytacza z pochwałą mniemania Vasqueza, kiedy je uważa za prawdopodobne i bardzo wygodne dla bogatych, jak powiada w tem samem miejscu, niema potwarzy ani fałszu, i nie żalicie się nań o szalbierstwo; natomiast kiedy ja przytaczam te same mniemania Vasqueza ale nie mianując go Feniksem, jestem oszustem, szalbierzem i fałszerzem jego maksym. Zaiste, moi Ojcowie, grozi wam niebezpieczeństwo, iż odmienność waszego stanowiska wobec tych którzy nie różnią się w faktach ale tylko w ocenie waszej nauki, odsłoni prawdziwe wasze intencye. Widać stąd, iż głównym waszym celem jest podtrzymać wpływ i chwałę swego Towarzystwa; dopóki wasza wygodna teologia uchodzi za mądrą wyrozumiałość, nie przeczycie tym którzy ją dobywają na światło i chwalicie ich przeciwnie jako swoich sprzymierzeńców; ale kiedy ją ktoś przedstawi jako zgubną rozwiązłość, wówczas tenże sam interes waszego Towarzystwa każe wam wypierać się zasad, które wam szkodzą w oczach świata. Tak więc, uznajecie je lub wyrzekacie się ich, nie