Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gardzić, i które zasługują aby z nich drwić i dworować. Słowem, to co powiada ów dawny pisarz, iż próżność niczego nie jest bardziej godna niż pośmiechu, i reszta jego słów, nadaje się tu tak trafnie i z tak przekonywującą siłą, iż niema wątpienia że można śmiać się z błędów nie obrażając przystojności. I powiem wam jeszcze, moi Ojcowie, że można śmiać się nie obrażając miłości bliźniego, mimo że i ten argument wytaczacie przeciw mnie w swoich pismach. Miłość bliźniego bowiem każe niekiedy śmiać się z błędów ludzi, aby ich samych skłonić do śmiania się z nich i unikania ich, jako powiada św. Augustyn: Haec tu misericorditer irride, ut eis rodenda et fugienda commendes. I ta sama miłość bliźniego każe niekiedy odpierać te błędy z gniewem, wedle innego znów rzeczenia św. Grzegorza z Nazyansu: Duch miłości i słodyczy miewa swoje wzruszenia i gniewy. W istocie, jak powiada św. Augustyn: Kto śmiałby rzec, iż prawda ma pozostać bezbronna wobec kłamstwa i że wolno będzie nieprzyjaciołom wiary przerażać wiernych silnemi słowy i bawić trefnymi wymysły, zasię Katolicy mają pisać jedynie chłodnym stylem, który usypia czytelnika?
Czy nie jest oczywistem, iż, tak postępując, pozwolilibyśmy wprowadzić w Kościół najbardziej niedorzeczne i szkodliwe błędy, i nie byłoby nam wolno mówić o nich ze wzgardą, z obawy by nas nie obwiniono o nieprzy-