Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Theol. mor. tr. 4, q. 15, str. 737, znacznie jeszcze przynosi ulgę we wstydzie jaki sprawia wyznanie swojej zatwardziałości: Iż, poza pewnemi rzadkimi wypadkami, spowiednik nie ma prawa pytać się czy jakiś grzech jest grzechem nałogowym i nikt nie jest obowiązany odpowiedzieć na to, ile że spowiednik nie ma prawa wystawiać penitenta na wstyd przyznawania się do swych częstych nawrotów.
— Jakto, Ojcze! to tak, jakby lekarz nie miał prawa pytać chorego czy dawno ma gorączkę. Czy grzechy nie są zgoła różne wedle tych różnych okoliczności? czy szczery pokutnik nie powinien w całej pełni odsłonić swego sumienia spowiednikowi z tą samą szczerością i otwartością serca co gdyby mówił do Chrystusa, którego kapłan jest namiestnikiem? I czy nie oddala się wielce od tego stanu ów, kto kryje swoje częste nawroty, aby ukryć rozmiar grzechu?
Widziałem iż dobry Ojciec zakłopotał się nieco, tak iż raczej silił się ominąć tę trudność niż ją rozwiązać, przytaczając mi inne znowuż prawidło: ale prawidło to uświęca jedynie nową niegodziwość, nie usprawiedlwiając w żadnej mierze orzeczenia O. Bauny, które, mojem zdaniem, należy do najzgubniejszych zasad Towarzystwa i najsposobniejszych aby utrwalić występnych w ich nałogach.
— Przyznaję, rzekł, iż nawyk zwiększa złośliwość grzechu, ale nie zmienia jego natury; dlatego też niema obowiązku spowiadać się z tej okoliczności, w myśl orzeczeń