Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nieszczęsna dla tych którzy ich obrażają! W istocie, Ojcze, lepiejby mieć do czynienia z ludzmi którzy nie mają żadnej religii, niż z owymi którzy zgłębili ją aż do takich subtelności. Ostatecznie bowiem, intencya tego, który zadaje ranę, nie sprawia ulgi temu który ją odnosi. Nie widzi tego tajemnego jej odwrócenia a czuje jedynie kierunek ciosu jaki mu zadano. I nie wiem nawet czyby nie było mniej dotkliwe paść z ręki człowieka miotanego gniewem niż być sumiennie zasztyletowanym przez ludzi tak nabożnych[1].
— Doprawdy, Ojcze, wszystko to zdumiewa mnie potrosze, i te problemy O. l’Amy i Karamuela nie podobają mi się zgoła.
— Czemu? spytał; czy jesteś jansenistą?
— Mam inną przyczynę, rzekłem; mianowicie przesyłam od czasu do czasu przyjacielowi na wsi to czego się dowiaduję z maksym waszych Ojców; otóż, mimo że przytaczam jeno poprostu i wiernie cytuję ich słowa, boję się, że mógłby się znaleźć jakiś dziwak, który, wyobrażając sobie że to wam przynosi szkodę, wyciągnąłby z waszych zasad jakąś dotkliwą dla mnie konkluzyę.

— Bądź spokojny, rzekł Ojciec, nic ci nie grozi, ręczę. Zrozum, że to co nasi Ojcowie sami wydrukowali, i to

  1. Komentatorowie przytaczają tu ustęp z Summa lib. 5, cap. 6, n. 17, p. 738. Wolno jest postronnemu człowiekowi zabić króla, jeżeli ów jest tyranem i jeżeli inaczej nie można go usunąć. Toż samo de rege et reg. instit.: Nie popełnia się najmniejszego grzechu zabijając króla, o ile to jest powszechnem życzeniem.