Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 23 —

czekaj,» grożąc na niego palcem; wierne zwierze tuliło się u nóg, gdy postrzegło znak rozróżki.
«Pan *** jest u nas od dwóch godzin» rzekła wchodząc stara ochmistrzyni.
«Gdzież on jest, mój *** kochany?»
«W ogrodzie, oto przybiega.»
«Jak się masz kochany *** ?»
«Jak się masz drogi Józefie?» i oba padli w obięcia.
«Tyś przyrzekał mnie odwiedzić, i odwlokłeś dotąd. Ja niemogłem dłużéj wytrzymać;» i uściskali się powtórnie.
«Cóż tam słychać na waszej swiętéj Żmudzi? twoi rodzice, bracia, siostry, domowi?
«Wszystko zdrowe.»
«Wszak to już blisko roku jakeśmy się z sobą ostatni raz żegnali, powracając z uniwersytetu; prawdziwie wstydzę się żem tak był opieszały, żem cię dotąd nienawiedził, ale rzetelnie powiadam że oto raz pierwszy dzisiaj wyjechałem z domu. Kazimierzowo! obiad musi być gotowy?»
«Za kwadrans paniczu.»
«Każ pośpieszyć, jeść nam chce się bardzo, bo i ty *** musisz być głodny. No cóż, opowiadaj jak przepędzasz twoje chwile w domu? czém się trudnisz? czy zajmuje cię gospodarstwo?»
«Ojciec nasz niém się trudni; a wiedzieć musisz, że ze starymi nie łatwo się młodym pogodzić w rzeczy gospodarstwa; dla tego też ja się staram jak najmniéj w nie mieszać. Czytanie jest mojém