Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
– 18 –

uszczuplić nie wolno, pod obawą pewnéj straty.»
Gdy to mówił, cztery gniade mierzyny zaprzężone w poręcz do bryczki wyplatanéj sosnowym korzeniem, malowanéj orzechowo, zaszły przed ganek. Lokaj wszedł dla zabrania fajki i worka z tytoniem, które są nieodstępnymi towarzyszami każdego z młodych ludzi na Litwie.
«Nałóż mi ją i zapal, rzekł Sędzic do swego lokaja. Bądzcie zdrowi szanowni sąsiedzi; do zobaczenia, do jutra.» To mówiąc, całował w ręce kobiety, a w usta mężczyzny. Po ukończeniu tego prawdziwie nudnego obrzędu, wszyscy wyszli na ganek dla wypuszczenia gościa.
«Do widzenia – do widzenia,» i bryczka ruszyła.
Przebiegając krętą drogę, po brzegach któréj złociły się łany zasiane lnem, nasz młody człowiek marzył. Bogata wprawdzie roślina, jedyna która ożywia nasz handel rolniczy, ale nigdy dobry gospodarz siać jéj wiele nie powinien; to wycieńcza rolą i nie powraca słomy tak potrzebnéj do gnojenia. A cóż dopiero mówić o biednym robotniku, ile to daje mu pracy, i jakiéj jeszcze pracy połączonéj z tylu niebezpieczeństwy ognia i chorób... Właściciel siejący wiele lnu, musi albo opuszczać inne roboty, albo nadużywać swoich włościan... Prawda że nic mu nie przeszkadza pędzić chłopa ile mu się podoba. Rząd w to się nie miesza; praw na to nie ma żadnych... Ale błądzę... jest prawo!... ja je czuję w mojéj duszy..., prawo być sprawiedli-