Strona:Pan Obrażalski.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stach. Teraz ja! oddawaj mi Zosieńkę!
Zygmuś. (sadza Zosię) Niechaj wpierw odpocznie..
Stach. Naturalnie! Naturalnie! Ach Julku, Julku, czemuś ty taki obrażliwy!.. Tańczylibyśmy we dwie pary, moglibyśmy nawet i mazura zatańczyć..
Zosia. Pójdę po Juleczka..
Stach. Już pewnie zasnął w samotności, wreszcie obraziłby się zaraz i zepsułby nam zabawę...
Marysia. (wchodzi z tacą) Proszę na podwieczorek. Stół postawimy na miejsce, krzesełka, też, a potem to się znowu przestawi.
Zosia. Ach! ciastka!
Zygmuś. I czekolada...
Stach. Ciastka piekła mamusia... Muszą być dobre...
Marysia. Panicz zawoła, jak trzeba będzie sprzątnąć...
Stach. Dobrze, Marysiu... Siadajmy i zajadajmy.. (Marysia wychodzi)
Zygmuś. Patrzcie, — jest i filiżanka czekolady dla Julka..
Stach. Nie wiedziałem, że nie przyjdzie...
Zosia. (siedzi pochylona nad filiżanką Zygmuś też i nie piją)
Stach. Czemu nie pijecie?
Zosia. (wybucha płaczem) Nie chcę! Nie