Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przy dalszym badaniu, oprócz oznak krzywicy, nie stwierdzało się większych odchyleń od normy. Dziecko miało źrenice równe, dobrze reagujące na światło, nie miało żadnej sztywności karku, śledziło dobrze oczkami za ruchami matki — słowem nic, co wskazywałoby na poważniejszą chorobę.
To wypięte ciemiączko jednak nakazywało ostrożność w rozpoznaniu. I oto niespodzianie przy pytaniu, czy ma jeszcze dzieci, kobieta wybuchła spazmatycznym płaczem. Wśród ciągłego łkania opowiedziała mi, że miała dwóch synków, obaj chowali się dobrze do 8-go miesiąca życia, a potem umarli obaj w ciągu kilku dni zaledwie.
Właśnie dlatego przyszła dzisiaj do przychodni, bo serce jej mówi, że i ten jej synek nie będzie się chował, jakkolwiek żadnych oznak choroby u niego nie zauważyła. Drży więc cała o niego.
Bez większego trudu udało mi się wydostać dane co do choroby jej męża. Był on chory „na płuca“ od kilku lat, leczył się w sanatorium w Bystrej, dokąd „Kasa“ go wysłała, leczył się u lekarzy „kasowych“ i prywatnych, ale bez widocznej poprawy.
Kilkakrotnie miał krwotoki, często odpluwa z flegmą i krew. Ostatnio przestał pracować, stale gorączkuje, opada coraz bardziej z sił i prawie stale przebywa w domu.
Dane te były dla mnie wystarczające, by postawić niewątpliwe rozpoznanie. Dziecko to, u którego oko laika z trudem tylko rozpoznałoby jakieś cechy chorobowe, było niewątpliwie skazane na śmierć. Była to skryta, powolna forma zapalenia opon mózgowych gruźliczego.
Nieszczęście nie dało długo na siebie czekać. W połowie ósmego miesiąca życia, podobnie jak u rodzeństwa, wystąpiły gwałtowne drgawki, nagłe podniesienie temperatury, dziecko straciło przytomność i po krótkim a gwałtownym przebiegu choroby — zmarło. Ale tu nie koniec tragicznych przejść nieszczęsnej kobiety.
Choroba męża dotychczas raczej o charakterze przewlekłym, nagle przeszła w stan ostry. Wystąpiły wysokie temperatury, gwałtowne ataki kaszlu, plwocina była ciągle krwawa — dołączyło się do tego jeszcze nagłe osłabienie mięśnia sercowego i po pewnej bardzo burzliwej nocy, po silnym ataku duszności — zakończył życie w jej ramionach.
Podczas mych częstych odwiedzin u ciężko chorego męża, miałem sposobność podziwiać harf i pogodę ducha młodej kobiety, które mimo tragicznych przejść potrafiła zachować.
Gdy po jakichś dwu latach zjawiła się znowu u mnie w gabinecie, poznałem ją natychmiast. Przyszła w towarzystwie młodego mężczyzny, starannie ubranego i po pewnym zażenowaniu w jej zachowaniu domyśliłem się, że stała wobec doniosłego zwrotu w swoim życiu. Tak też było istotnie. — Ma zamiar wyjść za mąż za tego młodego mężczyznę, ale przedtem prosi mnie, bym zbadał ich oboje, czy są zupełnie zdrowi. Dość już nacierpiała się w swym życiu i chciałaby, aby drugie jej małżeństwo