Strona:Pamiętnik lalki (1935).djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 5 —

Byłam prześliczna, brano mnie z rąk do rąk i zachwycano się. Dziękowałam im za to najmilszym, na jaki zdobyć się lalki potrafią, uśmiechem.
Umieszczono mnie w oknie wystawowem w sklepie na jednej z pierwszorzędnych ulic, posadzono w fotelu obok skromnego siedzącego na krześle pajaca. Draźniło mnie to ordynarne sąsiedztwo, tembardziej, że zuchwały pajac swą nogą w drewnianych sandałach dotykał mojej atłasowej sukienki. Odwróciłam się od niego z pogardą, nie wiedząc, że nikogo poniżać i nikim gardzić nie wolno.
Z lewej strony odemnie siedział kudłaty piesek z miną taką, jakby oczekiwał na rzucenie kawałka mięsa lub chleba przez przechodnia. Ręka moja spoczywała na jego uchu, z czego byłam zadowolona, przepadam bowiem za psami