Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

, a ta spadła na ziemię. Krew rzuciła mu się do głowy. Gdyby się ojciec obudził! Wprawdzie nie zeszedłby go na złym uczynku — przecież on sam postanowił już wszystko mu wyznać, — a jednak gdyby usłyszał zbliżające się te kroki w ciemności... gdyby się jego matka obudziła i zlękła... gdyby ojciec odkrył wszystko i (to mu po raz pierwszy na myśl przyszło) miał doznać upokorzenia wobec niego, wobec syna...
Wszystko to go przeraziło. Stał chwilę jak wryty. Słuch wytężył, dech zatrzymał... Żaden go szmer nie doleciał. Przyłożył ucho do zamka u drzwi, które się znajdowały tuż za nim: cisza. Cały dom spał. Jego ojciec się nie obudził. Uspokoił się i zaczął pisać. Stos opasek coraz się zwiększał. Doszedł doń odgłos miarowy kroków żołnierza straży miejskiéj z pustej ulicy, potém turkot powozu, który ustał nagle; potém, po pewnéj chwili, stuk szeregu wozów, które przeciągały zwolna, potém cisza głęboka, przerywana jedynie od czasu do czasu szczekaniem dalekiem czujnego psa. Więc pisał i pisał.
A tymczasem jego ojciec stał za nim: obudził się, gdy spadła książka, wstał i czekał na stosowną chwilę; turkot wozów zagłuszył szmer jego kroków i słabe skrzypnięcie drzwi otwieranych; stał za nim — siwą swą głowę pochylił nad czar-