Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sze dziesięcioletnie dusze zdolne są do uniesienia wobec świętego obrazu kraju.
Powiedziawszy to, odszedł, a nauczyciel rzekł z uśmiechem:
— A więc, Koraczi, ty jesteś deputowanym z Kalabryi.
I wówczas wszyscy ze śmiechem zaczęli bić wesoło w dłonie, a kiedy wyszliśmy na ulicę, otoczyli Koraczego, chwycili go za nogi, podnieśli w górę i ponieśli w tryumfie, wołając:
— Niech żyje deputowany z Kalabryi!
Tak na żart, ma się rozumiéć, lecz wcale nie na drwiny, — przeciwnie, aby mu wyprawić owacyę, bo tego chłopca wszyscy szczerze lubimy, — a on się uśmiechał uradowany. I tak nieśli go w tryumfie aż do rogu ulicy, gdzie napotkał ich jakiś pan z czarną brodą, który zaczął się śmiać. Kalabryjczyk powiedział:
— To mój ojciec.
I wówczas chłopcy oddali syna w ramiona ojca, a sami rozbiegli się w różne strony.


ROZDAWANIE NAGRÓD.
14, marca.

Około drugiéj olbrzymi teatr był przepełniony; na parterze, na galeryach, w lożach, na scenie ludzi jak mrowia, wszędzie tysiące twarzy; dzieci, panie, nauczyciele, robotnicy, kobiety z ludu, chłopcy; ruch bezustanny głów i rąk, falowanie tłumu, migotanie piór, wstążek, kędziorków,