Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



RODZICE I KREWNI UCZNIÓW.
6, poniedziałek.

Dziś gruby tato Stardi oczekiwał na syna, z obawy, aby nie spotkał Frantiego po raz drugi; ale, jak powiadają, Franti już nie przyjdzie, bo go wsadzą do więzienia. Było dużo krewnych i rodziców dziś rano. Był pomiędzy innymi kupiec drzewa, ojciec Korettiego, istny portret syna, zwinny, wesoły, z ostremi wąsikami i dwubarwną wstążką medalu w dziurce od guzika surduta. Ja znam już z widzenia niemal wszystkich krewnych i rodziców naszych chłopców.
Jest tam jedna babunia, zgarbiona, w białym czepeczku, która, czy to deszcz, czy śnieg pada, czy burza na dworze, przychodzi zawsze cztery razy dziennie, przyprowadzając i odprowadzając wnuczka z pierwszej klasy, i zdejmuje i wkłada mu płaszczyk, poprawia krawat, otrzepuje go z kurzu i śniegu, włosy mu przygładza, przegląda jego kajety: i zaraz to znać po niéj, że nie ma innej myśli, że nic śliczniejszego nie widzi na świecie nad swojego wnusia. Często również przychodzi kapitan artyleryi, ojciec Robettiego, tego, co chodzi na kulach, co to dziecko z pod kół omnibusu wychwycił; a ponieważ wszyscy towarzysze jego syna, przechodząc obok niego, serdecznie go pozdrawiają, on wszystkim pozdrowienie oddaje najgrzeczniej, czasem pogłaska którego — i nie było wypadku, aby choć o jednym zapomniał; każdemu