Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pięciu w jednéj ławce, nie zwracając się jedni do drugich, rozmawiając pierwszy z trzecim, drugi z czwartym, głośno, wszyscy razem, żadnego słówka nie tracąc, tak dalece mają słuch delikatny i wprawny! I więcéj niż my przywiązują wagi do egzaminów, upewniam was, i bardziéj się przywiązują do swoich nauczycieli. Poznają nauczyciela po chodzie i po zapachu; dostrzegają, czy jest w dobrém czy w złém usposobieniu, czy zdrów, czy chory, jedynie tylko z brzmienia jego głosu, z jednego jego słowa; chcą, aby nauczyciel się ich dotykał, kiedy ich zachęca lub chwali, i macają go po ramionach i rękach, aby wyrazić swą wdzięczność. Między sobą kochają się bardzo, są dobrymi towarzyszami. Podczas chwil wolnych od lekcyj zawsze niemal jedni i ciż sami razem się trzymają, tworząc gromadki mniejsze i większe. W oddziale dziewczynek, naprzykład, rozdzielają się na kółka, stosownie do instrumentu, na którym grają; fortepianistki, flecistki, skrzypaczki najchętniej z sobą przebywają i nie rozstają się prawie nigdy. Kiedy pokochają kogo, to już kochają stale. Wielką osłodę znajdują w przyjaźni. Umieją się osądzić wzajemnie słusznie i trafnie. Mają jeszcze i głębokie pojęcie o złem. Nikogo nie wzrusza, nie przejmuje bardziej od nich opowiadanie o czynach szlachetnych i wzniosłych.
Wotini zapytał, czy też ładnie grają.
— Kochają gorąco muzykę — odrzekł nauczyciel. — Muzyka, to ich szczęście, ich życie. Ociemniałe dzieci, takie, co zaledwie do Instytutu wstą-