Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

był malutki, gdy jego ojciec ową zbrodnię popełnił, nie pamięta tego, matka nie powiedziała mu prawdy, nie wie o niczém; niechże ci się o tém i słówko nie wymknie!
Oniemiały, siedziałem z utkwionemi w Krossim oczami. Wówczas Derossi rozwiązał zadanie i pod ławką przesunął je Krossiemu; dał mu ćwiartkę papieru; wyjął mu z ręki: „Posługacza przy chorym tatce,“ opowiadanie miesięczne, które nauczyciel dał mu do przepisania, aby je zamiast niego przepisać; podarował mu kilka piór, pogłaskał go po plecach, kazał mi dać słowo, że nic nikomu nie powiem; a kiedyśmy wychodzili ze szkoły, powiedział mi z pośpiechem:
— Wczoraj przyszedł ojciec po niego, pewnie i dziś będzie: rób tak, jak ja będę robił.
Wyszliśmy na ulicę; ojciec Krossiego stał ju tam nieco na uboczu: mężczyzna z czarną brodą, już siwiejącą, nędznie ubrany, z wychudzoną, bladą, lecz myślącą twarzą. Derossi uścisnął rękę Krossiemu, tak, aby ojciec to widział, i rzekł głośno:
— Do widzenia, Krossi! — i dłonią pieszczotliwie pogłaskał go pod brodę; ja uczyniłem to samo.
Lecz robiąc to, Derossi zczerwieniał jak wiśnia; ja również. Ojciec Krossiego spojrzał na nas uważnie, z wyrazem serdecznym, ale w jego wzroku odbiło się również coś jakby niepokój, jakby podejrzenie, od którego zimno się nam jakoś zrobiło.