Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, nie — wyrzekł wreszcie — przeszkodzimy im, o tej porze jadają zwykle śniadanie.
Ale pan Karol, który stojąc na balkonie, osłoniętym markizą, przyglądał się ulewie, poznał ich i zawołał:
— Proszę, wejdźcie do mnie.
Ponieważ woda spływała strumieniami z ich odzieży, kazał im obejść naokoło i pójść do kuchni, gdzie też sam nadszedł niebawem. Był to wysoki sześćdziesięcio-pięcio letni mężczyzna, z suchą, żółtą i wygoloną twarzą emeryta, z obwisłemi powiekami na zmęczonych, przygasłych oczach. Miał na sobie niebieskie barchanowe spodnie, wygodne, ciepłe pantofle i okrągłą czapeczkę na głowie. Wyniosła i pełna godności postawa jego zdawała się świadczyć, że życie nie upłynęło mu w ciężkiej pracy, zabijającej ciało i duszę.
Mając dwadzieśoia pięć lat Laura Fouan, pracująca w jednym z magazynów w Châteaudun, wyszła za Karola Badenl, właściciela drugorzędnej kawiarni przy ulicy d’Angoulême. Po ślubie, młodzi małżonkowie, trapieni ambitną żądzą zrobienia majątku w jak najkrótszym czasie, przenieśli się do Chartres. Ale z początku nic im się nie udawało, wszystko wyślizgało im się z rąk: założyli kawiarnię, restauracyę, wreszcie sklep z solonemi rybami, — żadne zajęcie nie przynosiło spodziewanych zysków. Stracili już nadzieję posiadania kiedykolwiek własnego grosza,