Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ona zaoszczędzić zdoła. Do najmłodszego syna miała urazę, że uciekł z domu z chwilą, kiedy sam zarabiać zaczął; z córką nigdy zgodzić się nie mogła, oburzona ruchliwością i energią dziewczyny, w której ojcowski spryt przeistoczył się w zuchwałą pewność siebie. Wzrok jej stawał się łagodniejszym wtedy tylko, gdy spoglądała na starszego syna: ten urwis w niczem do niej ani do ojca niepodobny, wyrósł jak chwast z nie wiadomo jakiego nasienia, — dlatego może sądziła go pobłażliwie i kochała więcej od innych.
Tymczasem Fouan przyglądał się także dzieciom, myśląc z trwogą, jaki użytek zrobią one z jego majętności. Lenistwo pijaka budziło w nim mniej obawy niż chciwość i żądza używania dwojga starszych. Pokiwał trzęsącą się głową: i na cóż gryźć się i martwić, skoro inaczej być nie może?
— Teraz, gdyście już przystali na działy — podjął znów notaryusz — chodzi tylko o obgadanie warunków? Czyż umówiliście się już, jaką sumę płacić będziecie rodzicom?
Wieśniacy sposępnieli nagle i zamilkli. Opalone ich twarze, przybrały surowy wyraz i pełną tajemniczości powagę mężów stanu, zajętych obrachowaniem dochodów państwowych. Spoglądali na siebie znacząco, badawczo, ale żadne nie odzywało się. I teraz więc ojciec musiał przedstawiać sprawę: