Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

skiem, które mu wiele zabawnych sprawek przypomniało.
Pięciu minut nie upłynęło, gdy przybyli wreszcie rodzicie Fouan, dwoje staruszków, idących wolnym i niepewnym krokiem. Ojciec, zdrów niegdyś i silny, teraz, doszedłszy siedemdziesięciu lat wieku, wysechł i zmalał w ciężkiej pracy, około tak gorąco ukochanej przez siebie ziemi. Ciało jego pochyliło się, jak gdyby pragnęło powrócić do ziemi, której posiadanie — było zawsze najdroższym celem jego życia: Jednak prócz osłabienia w nogach, trzymał się jeszcze nieźle. Spiczasty i duży nos, właściwy całej rodzinie, nadawał ostry wyraz twarzy, okolonej siwemi, starannie zaczesanemi faworytami a wyglądającej jak szmat skóry, pozakładanej w głębokie fałdy.
Tuż obok, nie odstępując go ani na krok, szła żona, nizkiego wzrostu kobieta, tłusta, ociężała, z brzuchem okrągłym od początków wodnej puchliny; niezliczona ilość zmarszczek, zaciskała jej usta, podobne do sakiewki skąpca. Ogłupiona, uważana w domu za pracowite i karne bydlę roboczę, drżała całe życie wobec despotycznej władzy swego męża.
— Ach! jesteście nareszcie — zawołała Fanny, wstając z krzesła.
Delhomme wstał także.
Po za rodzicami ukazał się znów Hyacynt, który stał, nie mówiąc słowa i przestępował