Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kowie Delhomme, czekali znów w milczeniu. Pod szczęśliwą widocznie gwiazdą urodziła się Fanny, skoro nie mając nic — prócz nadziei otrzymania od ojca Fouan trzech hektarów ziemi — znalazła uczciwego i zamożnego chłopca, który ożenił się z nią, zanim jeszcze zaszła w ciążę. Delhomme nie żałował swego postępku, bo dostał bardzo pracowitą i rozsądną gospodynię; we wszystkiem też słuchał jej rady, ten wieśniak ciemny wprawdzie, ale tak uczciwy, tak rozważny, że sąsiedzi z Rognes wybierali go nieraz, jako pośrednika i rozjemcę.
W tem najmłodszy dependent, który stał w oknie, zatknął usta ręką, by nie parsknąć śmiechem i zwróciwszy się do tłustego i brudnego kolegi, rzekł szeptem:
— Oho!
Fanny odwróciłała się do męża i szepnęła mu w ucho:
— Słuchaj, daj ty mnie gadać... Kocham wprawdzie ojca i matkę, ale nie chcę, żeby nas okradli; strzeżmy się przytem Kozła i tego gałgana Hyacynta.
Mówiła o swoich dwóch braciach, przed chwilą bowiem spostrzegła przez okno starszego Hyacynta, znanego w całej okolicy pod przezwiskiem Jezusa Chrystusa. Był to próżniak i pijak, były żołnierz, który powróciwszy z wojskiem z Afryki, włóczył się od wsi do wsi a leniąc się stałej pracy, polował na cudzych gruntach, kradł i roz-