Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w karty i kłócił się zawzięcie z wieśniakiem, który uporczywie dowodził, że jemu się wygrana należy. Zdawało się jednak, że nie ma słuszności. Kłótnia wzmagała się, rozgniewany Hyacynt wrzeszczał tak głośno, że właściciel zajazdu musiał wdać się w tę sprawę. Wtedy Hyacynt wstał z miejsca, obszedł wszystkie stoły, pokazując karty, by inni osądzili sprawę bezstronnie. Potem znów zaczął krzyczeć, powrócił do swego towarzysza, który schowawszy pieniądze do kieszeni, z niewzruszonym spokojem słuchał jego obelg.
Nagle Hyacynt usiadł za stołem, naprzeciw wieśniaka i spokojnym już głosem rzekł:
— Umiem jeszcze jedną grę... Załóż się ze mną, że wygram... chcesz?
Wyjął z kieszeni z piętnaście sztuk drobnej monety i rzucił ją na stół przed sobie:
— Patrzajże teraz... Połóż przed sobą tyleż pieniędzy.
Zaciekawiony wieśniak, wyjął w milczeniu sakiewkę i ułożył przed sobą stos pieniędzy.
— Teraz ja wezmę jedną z twoich monet... patrzaj!
Wziął w rękę monetę, położył uroczyście na języku i przełknął.
— Teraz ty weź jedną z moich monet. Ten, który zje najwięcej pieniędzy, wygrywa. Oto cała gra.