Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z Paryża, zdawała się za ciasną w każdą sobotę: sklepy przepełnione, droga zagrodzona tłumami przekupek.
Wszystko troje przedostali się wreszcie na targ z drobiem, odbywający się na ulicy Beaudonnière. Z okolicznych majątków poprzysyłano wielkie kojce, z których wychylały szyję przerażone kaczki i w których piały koguty. Zabite i oskubane kurczęta, leżały warstwami w wysokich skrzyniach. Dalej nieco stały wieśniaczki, z których każda przyniosła cztery lub pięć funtów masła, pół kopy jaj i kilka tłustych serów. Niektóre z nich przyniosły kilka kur powiązanych razem za łapy. Panie targowały się; przed zajazdem, do którego przywieziono przed chwilą znaczny transport jaj, skupiła się gromada ludzi. Wśród służby, zdejmującej jaja z wozu, znajdowała się Palmyra; w sobotę, nie mając roboty w Rognes, przychodziła do Cloyes i tu podejmowała się najcięższych robót.
— Ot! ta dziewczyna ciężko pracuje na chleb! — zauważył Jan.
Tłum wzmagał się z każdą chwilą. Coraz to nowe wozy ukazywały się na drodze od Mondoubleau i ciągnęły zwolna przez most. Na prawo i na lewo rzeka Loir płynęła kręto po przez łąki, lewe jej wybrzeże pokryte było miejskiemi ogrodami, dęby i krzewy bzu pochylały gałęzie ku wodzie. Dalej nieco stał hałaśliwy tartak i młyn,