Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ja, nic nie obiecywałem... Któż ci to powiedział?
— Kto?... ależ ty sam, do licha!... I to przy świadkach! Na szczęście pan Lequeu jest tutaj, on może potwierdzić... Nieprawdaż, panie Lequeu?
Nauczyciel, oburzony zwłoką w udzieleniu mu odpowiedzi na prośbę, machnął ręką pogardliwie.
Cóż go ich podle krętactwa obchodzić mogły?
— Ładne czasy! — szydził dalej Lengaigne — niema już uczciwych ludzi na świecie, lepiej żyć w lesie jak pustelnik i... Nie, nie, nie chcę ja waszej drogi! Wszyscy kradną i kłamią!
Widząc, że sprawa zły przyjmuje obrót, mer usiłował pogodzić zwaśnionych:
— Et! nie traćcie czasu na próżne gadania. Nie mamy obowiązku wdawać się w kwestye osobiste. Przedewszystkiem powinniśmy mieć na względzie interes ogółu, interes publiczny.
— Święta prawda! — oświadczył rozsądny Delhomme. — Nowa droga przyniesie wielkie korzyści całej gminie... Tylko trzebaby raz co postanowić. Prefekt powtarza nam ciągle: „Uchwalcie jakąś sumę, zobaczymy potem, co rząd będzie mógł zrobić dla was“. Ale jeżeli rząd nic nie zrobi, po co mamy darmo tracić czas na naradach?
Hourdequin postanowił wystąpić z wiadomością, której dotąd nie odważał się wypowiedzieć: