Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

systemu. Parobek, prowadzący maszynę, nie przypuszczając, aby pan jego mógł się znajdować w zbliżającym się powozie, wyśmiewał się z nowego wynalazku razem z kilkoma wieśniakami, którzy zatrzymali się przechodząc gościńcem.
— Ho! ho! — wołał ze śmiechem — to dopiero potwór! A skrzypi jak stary żóraw w studni, łamie i niszczy trawę. Przytem pewnie musi zatruwać siano, bo już trzy owce padły w tym tygodniu!
Wieśniacy śmieli się na całe gardło, przyglądając się maszynie z niedowierzaniem. Jeden z nich oświadczył:
— Wszystko to są dyabelskie wymysły obliczone na zgubę nas, biedaków... Cóż poczną te raz nasze kobiety, jeżeli nie dostaną roboty podczas kosowicy?
— Ach! niby to panowie troszczą się o nas! — odparł parobek i kopiąc nogą maszynę, dodał:
— Bodajby cię dyabli wzięli! Hourdequin słyszał wszystko. Wychyliwszy się z powozu, zawołał:
— Wracaj natychmiast do domu, Zefirynie, gdy wrócę, wypłacę ci, co ci się należy.
Parobek stanął jak wryty, trzej wieśniacy poszli dalej, śmiejąc się i klnąc nowe wymysły.
— Ot! tak zawsze z nimi! — zawołał Hourdequin ze zniechęceniem. Widziałeś pan sam! Oto dowód ich rozumu, zdaje się nieraz, że nasze udo-