Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

powiększenia rodziny i ucieka od żony, by nie uledz pokusie. Strach przejmuje na myśl karmienia jednych ust więcej, na myśl spłodzenia jednostki, która kiedyś, umierając z głodu, przeklinać będzie dzień, w którym na świat przyszła! Jak tylko brak chleba dla wszystkich, ludzie przestają się mnożyć i naród cały wymiera!
Pan de Chédeville, coraz więcej znużony, ośmielił się wtrącić ze smutnym uśmiechem.
— Strasznie czarno zapatrujesz się pan na świat i ludzi.
— To prawda, bywają chwile, kiedy radbym wysadzić wszystkich w powietrze — odparł wesoło Hourdequin. — Bo też już przeszło od trzydziestu lat kłopoczę się bez chwili wytchnienia. Nie wiem właściwie dlaczego uparłem się gospodarować, trzeba było rzucić wszystko do licha i obrać sobie inny zawód. Ot! tak, przyzwyczajenie, na dzieje że zmienić się to w końcu musi a przytem i zamiłowanie, czemużby prawdy nie wyznać? Przeklęta ta ziemia, jak raz chwyci człowieka w swe szpony, już go puścić nie chce... Niech pan spojrzy tutaj, może to i głupota, ale raźniej mi na sercu, kiedy to widzę.
Wyciągnąwszy rękę, pokazał gościowi srebrny puhar, osłonięty muślinem dla ochrony od much. Była to nagroda, jaką otrzymał kiedyś na jednej z wystaw rolniczych. Tryumfy te dodawały bodźca jego próżności i były głównym powodem jego zamiłowania do roli.