Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Och! jak to wysoko!... aż mi się kręci w głowie.
Śmiała się nerwowo, wahając się, nie śmiejąc zejść na dół: zaledwie uczyniła krok, cofała się natychmiast.
— Nie, to za wysoko! Musisz pójść po drabinę.
— Et! głupia jesteś — odparł Jan — usiądź i usuń się na dół.
— Nie, nie, bóję się, nie mogę:
Wtedy znów zaczęły się krzyki, namawiania i tłuste żarty. Nie na brzuchu, bo spuchnie! Lepiej położyć się na wznak, chyba, że ma z tyłu odciski! Jan, stojąc na dole, czuł się coraz więcej podnieconym, podnosił oczy ku dziewczynie, ale nie mógł nic dojrzeć prócz jej nóg; ogarniała go rozpacz, że jej dosięgnąć nie może i zwierzęca żądza schwytania i zatrzymania jej w swych uściskach.
Powiadam ci, że nic złego sobie nie zrobisz. Śmiało tylko, złapię cię na ręce.
— Nie, nie.
Stanął nad stogiem siana, wyciągnął ręce, nastawił pierś, żeby jej dodać odwagi. Zdecydowawszy się wreszcie Franciszka, zamknęła oczy i zsunęła się na dół. Ale po stromym stogu stoczyła się tak szybko, że schwytawszy go wpół przewróciła się razem z nim. Leżąc na ziemi, śmiała się, zapewniając go, że nic sobie złego nie zrobiła. Ale Jan, czując gorą-