Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, moja droga, tak to bywa... Oho! używa ona niemało.
Franciszka, młodsza i więcej naiwna, patrzyła na nią ze zdziwieniem.
— To mi zabawa nielada! — rzekła wreszcie. — Ale jeżeli ona nie wróci, starzy Lengaigne zostaną zupełnie sami, bo Wiktor ma iść do wojska.
Berta, która nienawidziła również współzawodnika swego ojca, pogardliwie wzruszyła ramionami: albo to stary Lengaigne dbał o dzieci! Żałował on tego tylko, że córka nie została w domu, aby swemi wdziękami ściągać więcej gości do sklepu! Przecież jeszcze zanim wyjechała do Châteaudun uległa jakiemuś staremu wujaszkowi, gdy razem obierali marchew. I zniżywszy głos, Berta rozpowiadała szczegółowo, jak się to odbyło.
Franciszka, zgarbiona we dwoje, dusiła się ze śmiechu, tak ją ta historya rozbawiła.
— Och! jakaż to głupota pozwalać tak się mordować!
Wzięła się znów do roboty, odeszła kilka kroków, nabierała siano na widły i roztrząsała je na łące. W pobliżu słychać wciąż było szczęk kosy o żelazo. Po jakimś czasie podeszła do siedzącego nieopodal chłopca i zagadnęła go;
— Więc ostatecznie idziesz do wojska?