Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go zawsze na oścież otwarte widać było alkowę z dwoma łóżkami, wielką orzechową szafę i okrągły, bogato rzeźbiony stół, prawdopodobnie skradziony niegdyś z pałacu dziedziców.
Po za pokojem sióstr była jeszcze jedna izdebka tak wilgotna, że ojciec przeniósł się z niej na stryszek: nie chowano w niej nawet kartofli, bo zaraz kiełkowały. Nawet przesiadywano w kuchni, w tej obszernej zadymionej izbie, którą przez trzy wieki zajmowały kolejno następujące po sobie pokolenia rodziny Fouan; czuć tam było długą pracę, oszczędzanie jadła i nieustanny wysiłek ludzi, którzy zarabiali tyle tylko, by nie umrzeć z głodu, zabijali się pracą a nigdy grosza odłożyć nie mogli. Drzwi łączące kuchnię z oborą wprowadzały krowy w bezpośrednie sąsiedztwo z ludźmi; zamknąwszy nawet drzwi, można była pilnować zwierzęta i widzieć je przez szybę, umieszczoną w ścianie. Po za oborą znajdowała się stajnia, w której stał osioł Gedeon, następnie szopa i drwalnia tak, że można było obejść zabudowania gospodarskie, nie wychodząc na podwórze. Kałuża, napełniona zawsze wodą deszczową, służyła do pojenia zwierząt i do podlewania roślin. Wodę do gotowania przynoszono co wieczór ze studni, znajdującej się nieco dalej, przy drodze.
Jan przychodził tu chętnie, nie zdając sobie sprawy, co go ciągnęło do tych dziewcząt. Liza, zawsze wesoła i uśmiechnięta, miłą była w obej-