Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mnie się także zdaje, że trzeba go posadzić — oświadczyła — może krew ścieknie trochę od głowy.
Usadowiono więc Muchę na krześle koło stołu, na którym paliła się świeca. Głowa opadła mu na piersi, ręce i nogi zwisły bezwładnie. Lewa połowa twarzy wykrzywiała się konwulsyjnie, lewe oko było nawpół otwarte, z ust wydobywało się coraz głośniejsze chrapanie. Wszyscy stali w milczeniu, śmierć weszła do wilgotnej izby, z zadymionemi ścianami i z wielkim czarnym kominem.
Jan czekał ciągle zakłopotany, podczas, gdy obie dziewczęta i trzy kobiety stały z założonemi rękoma przyglądając się staremu.
— Może ja pójdę jeszcze po doktora? — zapytał wreszcie parobek.
Bécu potrząsnęła głową, nikt nie odpowiedział: jeżeli nic mu już nie pomoże, po co wydawać pieniądze na doktora? Cóż doktór poradzi, jeżeli już staremu umrzeć sądzono?
— Dobrzeby było przyłożyć mu plaster gojący — odezwała się matka Frimat.
— Ja mam spirytus kamforowy — dodała Fanny.
— To także pomaga — wtrąciła stara Bécu.
Liza i Franciszka stały ogłupione, nie wiedząc co robić; pierwsza huśtała małego Julka, druga trzymała w ręku filiżankę wody, której ojciec pić nie chciał. Fanny widząc to, trąciła łokciem