Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
II.

W kilka dni potem, nad wieczorem, Jan wracał piechotą, gdy o kilka kilometrów od Cloyes dojrzał na drodze wózek włościański. Zdziwił się w pierwszej chwili, bo zdawało mu się, że nikt na wozie nie siedzi a koń zostawiony sam sobie, wracał leniwym krokiem do stajni, znając dobrze drogę. Jan przyspieszył kroku, dopędził wózek i wspiąwszy się na palce, zobaczył na słomie leżącego na wznak wieśniaka, którego czerwono-fioletowa twarz dziwnie jakoś zczerwieniała.
Nie rozumiejąc, co to znaczy, Jan zawołał głośno:
— Hej! człowieku!... Czy śpi? czy się upił?... Patrzcieno! to stary Mucha, ojciec tych dwóch dziewcząt!... Święty Boże! zdaje mi się, że on nie żyje! To ci dopiero wypadek!
Ale Mucha, spiorunowany apoplektycznym atakiem oddychał jeszcze! Jan ułożył go wygodniej, podniósł mu głowę i usiadłszy na koźle, zaciął konia, śpiesząc do domu z obawy, aby wieśniak nie wyzionął ducha w drodze