Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śmiewali z ojcem. Ile usiłowań bezużytecznych, prób nieudanych, maszyn popsutych przez służbę, nawozów chemicznych, sfałszowanych przez sprzedających! Stracił na tem cały prawie majątek. Dochód z Borderie wystarczał mu zaledwie na utrzymanie, zanim kryzys rolniczy miał go doprowadzić do zupełnej ruiny! Mniejsza ziem, pozostanie więźniem własnej ziemi, w niej zagrzebie swoje kości, do końca wierny swej małżonce.
Tego właśnie dnia ścigała go uporczywie myśl o synu Ach! jakżeby im było dobrze pracować we dwóch! Starał się jednak odpędzić od siebie myśl o tym niedołędze, który wołał włóczyć się z szablą niż chodzić za pługiem. Tak już być musi! Trzeba umierać samemu, bez żony, bez dziecka! Potem znów przyszli mu na myśl sąsiedzi szczególniej rodzina Coquart, właściciele folwarku Saint-Juste, uprawą którego zajmowali się własnoręcznie ojciec, matka, trzech synów i dwie córki. Im także nie lepiej się działo. Dzierżawca folwarku la Chamade, korzystając z tego, że termin dzierżawy zbliżał się do końca, wyniszczał majątek i przestał nawozić ziemię. Tak było wszędzie! nikomu się nie powodziło! trzeba było zabijać się pracą i nie uskarżać się. Szedł dalej przez pole, łagodny powiew wiatru muskał go po twarzy. Po ciepłych deszczach, które padały w kwietniu, rośliny pastewne wyrosły bujne. Widok czerwonej koniczyny zachwycił go, zapomniał o swych troskach. Szedł