Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zresztą, co ci do tego?... Czy to ja jestem twoją żoną?... Skoro nie pozwalasz mi sypiać w dniem łóżku, zostaw mi więc swobodę sypiania tam, gdzie mi się podoba.
Zaśmiała się na całe gardło a w śmiechu tym dźwięczało lubieżne naigrawanie się.
— Wynoś się ztąd, muszę zejść...
— Wyniosę się ztąd dziś wieczór.
— Ruszaj precz natychmiast!
— Nie, pójdę wieczorem... Chcę ci zostawić czas do namysłu.
Hourdequin nie posiadał się z gniewu, trząsł się cały, nie wiedząc, na kim wywrzeć swoją wściekłość. Chociaż zabrakło mu odwagi wyrzucenia jej natychmiast za drzwi, z jakąż przecie radością byłby wypędził obrzydłego gacha! Ale gdzież go znaleźć teraz? Idąc tu, zdążał prosto do szopy, spostrzegłszy drzwi otwarte, nie rzucił okiem na posłania służących; teraz zaś, gdy zeszedł do stajni, czterej parobcy i Jan kończyli ubierać się. Który z tych pięciu? ten równie dobrze jak i tamten... a może każdy z nich po kolei?... Nie tracił jednak nadziei, że winny sam się zdradzi, wydzielił każdemu robotę, żadnego z nich nie wysłał w pole, sam także nie poszedł, lecz kręcił się po folwarku z zaciśniętemi pięściami, spoglądając na wszystkich z ukosa, gotów zabić każdego, kto mu się sprzeciwi.
O siódmej wszyscy poszli na śniadanie; cały dom drżał ze strachu wobec gniewu pana.