Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czali się, nieprzytomni prawie; Flądra i Delfin podtrzymywali ich, popychając, klnąc, jak woźnica prowadzący narowistego konia, który zapomnial drogi do stajni. Ilekroć drzwi się otwarły, wpadał do obory ostry powiew z zasianej śniegiem drogi. Ale Olbrzymka nie śpieszyła się wcale, obwiązywała szyję chustką i powoli naciągała rękawice bez palców. Nie spojrzała nawet na Palmyrę i Hilariona, którzy wymknęli się cichaczem, drżąc z zimna w swych łachmanach, wreszcie wyszła powoli, zatrzasnąwszy drzwi za sobą. W oborze zostały jeszcze Liza i Franciszka.
— Słuchajcieno, kapralu — ozwał się Fouan — może odprowadzicie dziewczęta, wracając do domu? To wam po drodze.
Jan kiwnął głową na znak potwierdzenia, podczas, gdy obie siostry kładły chustki na głowę.
Kozioł wolnym krokiem przechadzał się po oborze z twarzą ponurą i zamyśloną. Odkąd przestano czytać, nie odezwał się on ani razu jak gdyby przejęty do głębi dziejami tej ziemi, którą zdobywano z takim trudem. Dlaczegóżby nie miał zabrać wszystkiego dla siebie? Myśl o podziale stawała mu się nieznośną. Inne jeszcze, niejasne myśli cisnęły mu się do głowy: gniew, duma, zawsze obstawanie przy raz powiedzianem słowie, rozpaczliwa żądza, obawa, by go nie oszukano. Stanął wreszcie, powziąwszy stanowcze postanowienie: