Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

już od roku, podobno przywożą zboże z daleka, od dzikich, coś złego się święci, nastają czasy przesilenia — jak to ludzie nazywają. Albo to kiedy jest koniec nieszczęściu?... Dali nam prawo glosowania, ale czy to dodaje mięsa do garnka? Podatki gniotą nas, jak dawniej, dzieci nasze idą jak dawniej do wojska... Co tam gadać! na — próżno ludzie urządzają rewolucye, wszystko idzie na marne a chłop zawsze zostanie chłopem.
Jan, który lubił porządek we wszystkiem, czekał cierpliwie, by muódz dokończyć czytania. Gdy wszyscy ucichli on czytał dalej.
„Szczęśliwy rolniku, nie porzucaj twej wioski dla miasta, gdzie będziesz musiał kupować wszystko, mleko, mięso i jarzyny, gdzie narażony na tysiączne pokusy wydasz wszystko do ostatniego grosza. Czy brak ci na wsi słońca i powietrza? Życie na wsi jest największą rozkoszą a ty zdala od złoconych gmachów posiadłeś szczęście prawdziwe. Przecież miejscy robotnicy uciekają na wieś w dni świąteczne. Mieszczanie również marzą tylko o tem, aby wyjechać na wieś i tam zrywać kwiaty, jeść owoce prosto z drzewa albo przewracać koziołki na trawie. Pamiętaj o tem zawsze, Kubo, że pieniądze nie dają szczęścia. Jeżeli masz sumienie spokojne, jesteś bogatym i szczęśliwym“.
Glos jego drżał, łamał się wzruszeniem, ogarniającem serce jego. On też wychowany w mie-