Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jego starych kości, które wkrótce w jej łonie znaleźć miały wiekuisty odpoczynek.
— Tak! tak! — mówił dalej ojciec. — Póki człowiek jest młody, póty pracuje jak bydlę a wreszcie. kiedy z wielkim trudem uda mu się związać koniec z końcem, starzeje się i musi odchodzić... Nieprawdaż, Różo?
Matka pokiwała trząsącą się głową. Ach! tak! ona także napracowała się dosyć, więcej może od niejednego mężczyzny! Wstawała najpierwsza, gotowała jedzenie, zamiatała izbę, szorowała statki, doiła krowy, dźwigała cebry z pomyjami dla świni a szła spać zawsze ostatnia. Widocznie dużo miała siły, jeżeli nie zdechła dotąd. A jedyną jej nadgrodą było to, że żyła: praca nie przynosiła nic, prócz zmarszczek na czole. Szczęśliwym jeszcze można nazwać tego, kto po tylu latach ciężkiej pracy, żyjąc chlebem i wodą, kładąc się spać bez światła, zaoszczędził choć tyle, by nie umrzeć z głodu na starość!
— Z tem wszystkiem nie powinniśmy się skarżyć — mówił dalej Fouan. — Opowiadano mi nieraz, że są kraje, w których ziemia nic nie rodzi. Tak naprzykład w Perche, całe pola zasiane są kamieniami... W Beaucyi grunt jest poczciwy, potrzebuje tylko ciągłej i porządnej pracy... Psuje się przecież z każdym rokiem, staje się coraz mniej urodzajnym; pola, z których zbierano dawniej dwadzieścia hektolitrów, dają dzisiaj zaledwie piętnaście. A i cena zboża zmniejsza się