Strona:PL Zola - Płodność.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stopniowo do bardzo wysokiej cyfry... Ale trzy tysiące sześćset franków! jak żyć za taką sumę, zwłaszcza teraz z tem mieszkaniem!
Walerya mu przerwała, mówiąc gwałtownie:
— Kto nie umie ryzykować, ten nigdy do niczego nie dochodzi! Ileż razy trzeba ci to powtarzać! Wiem, że trzeba się rządzić ostrożnością i nigdy cię nie popchnę ku nadwyrężeniu naszej przyszłości. Ale czyż mogę się zgodzić, byś swoje zdolności zagrzebywał w zakładzie pana Beauchêne? Stanowisko, jakie tam zajmujesz nie jest dla ciebie odpowiednie... jesteś wart czegoś więcej.
— Więc państwo jesteście zdecydowani? — spytał Mateusz.
— Prawie, moja żona porobiła już wszystkie obliczenia, i tak, jesteśmy zdecydowani, chyba, że zajdzie coś nieprzewidzianego. Wreszcie mamy jeszcze czas do namysłu, bo dopiero w październiku będzie wolna dla mnie posada w Banku... Ale prosimy ciebie o dochowanie nam tajemnicy, bo nie trzeba, aby Beauchêne o tem wiedział, bardzo nam zależy być z nim obecnie w jaknajlepszych stosunkach.
Spojrzał na zegarek, będąc pilnym i akuratnym urzędnikiem. Do biura wracał o godzinie wpół do drugiej, więc zawołano by coprędzej została podana czarna kawa i popijano resztę z