Strona:PL Zola - Płodność.djvu/530

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

obwinia, poczytując za zbrodnię, jeżeli matka nie chce być zarazem mamką!
Rzucone przez Konstancyę nazwisko doktora Boutan, wywołało przyjazne okrzyki oburzenia, och Boutan!.. on jest stronny jak każdy specyalista. Séguin szydził, Beauchêne dowcipkował o obowiązkowej służbie macierzyńskiego karmienia niemowląt, nakazanej prawem, zadekretowanem przez obie Izby. Tylko Mateusz i Maryanna milczeli. Lecz Konstancya zwróciwszy się do tej ostatniej, rzekła:
— Moja droga, tylko nie przypuszczaj, że z ciebie żartujemy... Twoje dzieci są rzeczywiście wyjątkowo zdrowe i dorodne, nikt temu nie jest w stanie zaprzeczyć.
Maryanna skinęła głowę pobłażliwie, na znak, że pozwala nawet ze siebie żartować i będzie zadowolona, jeżeli to się przyczyni do ogólnej wesołości. Ale spostrzegła, że Gerwazy korzystając, iż nie zwraca na niego uwagi, dobiera się do jej stanika, szukając utraconego raju. Spuściła go więc na ziemię, mówiąc:
— Nie... nie, mój panie... Już powiedziałam, że się to skończyło... Czyż nie widzisz, że śmianoby się z nas obojga!..
I stała się rzecz rozkoszna. Mateusz wzruszony wpatrzył się w Maryannę. Była mu więc przywróconą, odzyskiwał ją dla siebie, bo już spełniła obowiązek, już ostatecznie ukończyła postawienie na własne nogi dziecko, karmiąc je