Strona:PL Zola - Płodność.djvu/513

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ścia, to jedynie dlatego, że posiadali moc miłości, odwagę płodzenia ludzi, liczną rodzinę powstałą z nich, jako żniwo dla dalszego podboju świata. Oczywistość tych prawd rozegzaltowała go, rozpłomieniając krew w żyłach i pochylił się ku żonie wzruszonej jego słowami, by miłośnie ucałować jej usta. Boski żar miłości ogarnął ich oboje. Lecz pomimo, że omdlewała rozpieszczona i oczy jej pałały, patrząc na niego, wysiłkiem woli powstrzymała go, by z łagodnym uśmiechem rzec ze słodkim wyrzutem:
— Uspokój się, bo Gerwazego obudzisz... Później... gdy on przestanie mnie potrzebować...
Pozostali przy sobie, trzymając się za ręce i mocno ściskając dłonie, milczeli, pogrążeni w miłosnem upojeniu.
Zmrok zapadał, wzmagając spokój panujący w izbie. Dzieci cieszyły się uszczęśliwione, dokończywszy kleić projektowaną wioskę i stawiając patyczki pomiędzy domkami, utrzymywały, że są to zielone drzewa. Mateusz i Maryanna ogarnąwszy wzrokiem rozbawione dzieci, patrzyli po za okno, ku polom przysłoniętem białością szronu a przechowującem ziarna, z których wyrośnie bogate żniwo; następnie wzrok ich powrócił i spoczął na kołysce z ich ostatnio urodzonem dzieckiem, kołysce, w której także spała nadzieja.
Znów upłynęły dwa długie zimowe miesiące. Gerwazy ukończył pierwszy rok życia a piękne,