Strona:PL Zola - Płodność.djvu/464

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stratę czasu, doprawdy powinnabym się już raz pozbyć swego głupiego dobrego serca!
Pani Menoux ustąpiła, zwyciężona przebiegłością kobiety, mającej możność częstego widzenia ej ukochanego Piotrusia. Lecz zaszła nowa trudność. Miała przy sobie tylko złoto, dwie sztuki dwudziestofrankowe i jedną dziesięciufrankówkę. Trzy złote monety błyszczały leżąc na stole. La Couteau miała w nie wzrok utkwiony, bystro patrząc swemi żółtemi oczami.
— Nie mam pięciu franków dla wydania reszty, nie mam wcale drobnych... Celestyno, czy nie możesz rozmienić?...
Zadała to pytanie tonem, na którym poznała się przyjaciółka.
— Nie mam ani grosza przy sobie.
Zapanowało ciężkie milczenie. Wreszcie pani Menoux, rozumiejąc czego od niej żądano, rzekła z rozdartem sercem:
— Weź pani te pięć franków dla siebie, ponieważ twierdzisz, że masz tyle kłopotu z moje go powodu... Ach, mój Boże! byle te pieniądze przyniosły mi szczęście i mój Piotruś wyrósł na tak pięknego mężczyznę, jak jego ojciec!
— O, za to pani ręczę! zawołała rozpromieniona La Couteau. Przecież każde dziecko miewa różne przypadłości a nawet lepiej, gdy trochę niedomaga w maleńkości... Znam się na tem, bo przecież tyle dzieciątek widzę u nas w Rougemont a niechaj pani zapamięta, co teraz powiem: