Strona:PL Zola - Płodność.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nut wyżymaną nad niem gąbką. Maryanna, leżąc w łóżku, kierowała temi operacjami, żartując z przesadnych ostrożności ojca, który ręką podejmował syna z taką delikatnością, jakby się lękał obrazić święte ciało Boga dotknięciem swych męzkich, silnych palcy. Lecz zachwyt obojga rodziców wzrastał, patrząc na obnażone ciało dziecka. Jaki on był śliczny w wodzie! jak się lśniło w słońcu jego różowe ciałko! A jaki grzeczny! rozumny! bo zwykle przestawał krzyczeć, gdy się dostał w ciepłą kąpiel, okazując w ten sposób wyraźne zadowolenie z wody, opływającej go miłą pieszczotą. Nigdy jeszcze żaden ojciec, ani żadna matka nie posiadali takiego skarbu!
Gdy chłopiec został wyjęty z wanienki i przy pomocy Zoe wytarty cienkiemi płóciennemi płatkami, Mateusz rzekł:
— A teraz trzeba zważyć pana Gerwazego.
Była to operacja dość złożona, bo wynikały trudności z powodu wstrętu do niej okazywanego przez chłopca, który ruszał się, wił na wadze, uniemożliwiając dokładne spostrzeżenia. Ważono go co tydzień i różnica ograniczała się na gramach. Ojciec niecierpliwił się, więc matka przyszła mu z pomocą:
Postaw wagę przy mnie na stole i daj mi malca w pieluszce, potem odejmiemy co przypada na ciężar pieluszki...
Lecz właśnie w tejże chwili wpadła zwykła