Strona:PL Zola - Płodność.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żone ciało, to biedne, drogie ciało, drżące już zapowiadającemi się bólami, wstrząsane świętą męką porodu.
— Ach, uwielbiona moja niewiasto! Ty zawsze masz słuszność! Trzeba łzy przemagać uśmiechem, trzeba zawsze mieć nadzieję przezwyciężenia zła wszelakiego! Pragnąłbym krew moją przelać w ciebie, by dzielić twoje cierpienie! niechajże chociaż moja miłość będzie dla ciebie oparciem i siłą!
Pocałunkami złączeni uspokoili nadmiar swego wzruszenia i znów zaczęli się śmiać i wesoło rozmawiać. Mogło się było zdawać, iż czułość wymienionych pieszczot ukoiła jej bóle. Była to zwykła dłuższa przerwa, poprzedzająca gwałtowniejsze ataki. Maryanna zaczęła przypuszczać, że może się omyliła i że to jeszcze nie dzisiaj. Radziła mężowi, by jak zwykle, poszedł do biura. Lecz oparł się temu i posłał zawiadomienie, by dzisiaj tam na niego nie liczono. Uprzątnąwszy łóżko, zaczął się ubierać, rozmawiając z Maryanną o potrzebnych przygotowaniach. Służąca zaraz pójdzie po dozorczynię dla chorych, kobietę mieszkającą w sąsiedztwie a zamówioną przeszło od dwóch tygodni. Ale wpierwej niechaj ubierze dzieci, bo oto zaczyna je być słychać przez ścianę. Było postanowione, że w dniu połogu cała czwórka spędzi dzień u kuzynostwa Beauchêne, Konstancja uprzejmie na to nastawała, zapraszając dzieci w imieniu swego syna Maurycego. Ale