Strona:PL Zola - Płodność.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

równała się zbrodni a spazm bezowocny przyśpieszał pożądany koniec świata. Wszelkie praktyki, byle uniknąć dziecka, wszelka rozpusta, chociażby niewiernością przyszło zdobyć jej naukę!... Tymczasem Santerre spokojnie powracał do siebie, sypiał samotnie i wyczekując godziny przewidzianego zwycięztwa, bawił się dawaniem hasła do szaleństw nadwerężających mózgi, osobiście oszczędzając się i szanując swoje zdrowie...
Przerzuciwszy w myśli wrażenia dnia dzisiejszego, Mateusz zdumionym był, przychodząc do wniosku, że wszyscy ludzie, z którymi rozmawiał od rana, wysilają się, by oszukiwać naturę, by unikać dziecka. Wszyscy, którzy go otaczali, wszyscy, których znał, ten mieli cel, wszyscy się wyłamywali z pod życiowego prawa, nie chcąc być życiodawcami, postępując na tej drodze uparcie, zawzięcie z obliczeń egoistycznych a jednak bez wyrzekania się uciech zmysłowych. Trzy małżeństwa, które dziś spotkał, każde z innych powodów, lecz z takąż samą gorliwością, uprawiały bezdzietność. Chociaż wiedział o tem już poprzednio, zastanawiało go wszakże to zestawienie powściągliwości z odmiennych przyczyn i czuł się strwożony, zachwiany w swojej wierze w potrzebę miłości życia; zaczęło go nurtować zwątpienie we wszystko, w co niezachwianie wierzył jeszcze dzisiaj zrana.