Strona:PL Zola - Płodność.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mywaniem zawartej z żoną umowy, brutalnie szuka odszkodowania po za domem i ryzykuje zapłodnić obcą kobietę, uczynić ją matką dziecka, którego nie chce mieć Konstancya. Lecz spokojną jest ona w swojem sumieniu; wszak poddaje się wymaganiom obowiązków małżeńskich, a jeżeli konieczność ograniczeń nie może zaspokoić dokuczającego mu głodu, czeka na niego w samotności, by, ulegając potrzebie, szedł rzucać nasienie, gdzie nadarzy mu się okazya, gdzie los zechce je skierować. Konstancya czuje, że powinna stać na straży, by zakład nie uległ niebezpieczeństwu podziału między rodzeństwem, chce, by Maurycy był jedynym dziedzicem milionów zebranych przez ojca, chce, by jej syn mógł być jednym z książąt przemysłu. Zatem pochwala swoją oględność, przecież nie zepsucie skłania ją ku oszukiwaniu natury, jest do tego zmuszona dla dobra syna, dla przyszłego jego wywyższenia. Wszak nie ona jedna zamyka oczy na miłostki męża. Mateusz zdawał sobie sprawę, że takie układy istnieją pomiędzy małżeństwami wśród bogatej burżuazyi, zastępującej dzisiaj dawny stan szlachecki. Burzuazya ta wznawia na swój użytek prawo starszeństwa, które sama niegdyś zniosła we Francyi i ogranicza się na synie jedynaku, wbrew wszelkiej moralności, wbrew wszelakiemu zdrowiu.
Nawoływania sprzedawaczy dzienników, biegnących ze stosami ostatniej, wieczornej edycyi,