Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/478

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiegoś małego miasteczka w Lombardyi, okazała ma już tylko nienawiść. Przypomniała sobie „Fedrę“, przypomniała niezawodnie tę miłość zatrutą, której histori użyczyła swego szlochu. Wtedy, aby nie spotykać u siebie młodego człowieka, aby wykopać nazawsze przepaść hańby i wstydu między ojcem a synem, zmusiła swego męża, aby się dowiedział o kazirodztwie, opowiedziała mu, że w dniu, w którym zastał ją z Maksymem, ścigał on ją, jak oddawna już zresztą, swoją miłością, chciał ją zgwałcić. Saccardowi okropnie nieprzyjemną była, strasznie nie na rękę ta jej natarczywość, z którą pragnęła mu otworzyć oczy. Trzeba było zerkać stosunki z synem, nie widywać się z nim. Młody wdowiec, bogaty posagiem żony, zainstalował się w pałacyku na Avenue de l’Impératrice. Wyrzekł się Rady stanu, bawił się. Dla Renaty była to jedna z ostatnich jej przyjemności. Pomściła się, rzuciła w twarz tym dwu ludziom nikczemność, którą w nią wszczepili; mówiła sobie, że teraz przynajmniej nie zobaczy ich, śmiejących się z niej, idących pod rękę z sobą, jak dwaj dobrzy koledzy.
W tem zawaleniu się w gruzy wszystkich uczuć przyszła taka chwila, że Renata nie miała nikogo, kogoby lubić mogła, prócz jednej tylko swojej panny służącej. Miała coś w rodzaju macierzyńskiego przywiązania dla Celestyny. Może ta dziewczyna, która była wszystkiem, co jej pozostało po miłości Maksyma, przypominała jej chwi-